
Przeglądając ostatnio stare zdjęcia trafiłam na fotografię koali, który ze względu na tryb życia jaki prowadzi jest uznawany za symbol SPOKOJU I CIERPLIWOŚCI.
Koala to przykład na powolne i umiejętne korzystanie z darów Natury oraz przykład równowagi pomiędzy sobą, a światem.
Sama nazwa “koala” wywodzi się z rdzennego języka australijskiego I oznacza “zwierzę, które nie pije”. Tak też jest w rzeczywistości. Koala rzadko pije, ponieważ większość potrzebnej mu wody otrzymuje ze swojego głównego źródła pożywienia, czyli liści eukaliptusa.
To jeden z ostatnich przedstawicieli torbaczy na świecie. Koala potrafi spać nawet 20 godzin na dobę, co związane jest z procesem trawienia liści I neutralizacji toksyn w nich ukrytych. Proces ten jest bardzo energochłonny. Dlatego też koala przesypia większość dnia, aby zaoszczędzić energię.
Tu nasunęła mi się refleksja. Czyż to właśnie w symbolice koali nie chodzi tyle o spanie, co o ten spokój z tym związany, że co by się nie działo w naszej zewnętrznej przestrzeni to spokój jest podstawą. Rzekła bym, że jest podstawą wszystkiego, najwyższą formą szczęścia.
Jednak prawdziwy spokój – pokój, jak to ujął w swym tekście autor nieznany:
Pokój nie znaczy, że jest się w miejscu, gdzie nie ma hałasu, kłopotów, czy ciężkiej pracy.
Pokój oznacza, że jest się w środku tych rzeczy I nadal ma się SPOKÓJ W SERCU”.
Czyż tak właśnie nie jest, że łatwo jest poczuć w sobie spokój, gdy zdrowie nam dopisuje I wszystko inne układa się po naszej myśli. Gdy nie mamy problemów, czy zmartwień.
Chodzi jednak o to, aby spokój był zawsze w nas samych.
Zawsze mogę znaleźć spokój w swoim sercu, mimo że nie mogę kontrolować świata. Zawsze bowiem mogę odpuścić, bo skąd się bierze ten spokój, czyż nie z naszego podejścia do danego zdarzenia, sytuacji, czy problemu. Wystarczy się zatrzymać, wsiąć głęboki oddech i na tzw. “ chłodno” wszystkiemu się przyjrzeć. Zastanowić się jaki to ma wpływ na nasze życie. Nie dać ponieść się emocjom. Odpuścić, czyli zaakceptować, czyli pozwolić, aby dana chwila trwała. Stać się jednością ze światem, nie zmieniać go , a zaakceptować takim jaki jest. Zaś zmiany zacząć od samego siebie. Ktoś powie: “łatwiej powiedzieć niż zrobić”. Może I tak, ale pamiętajmy spokój buduje się powoli małymi kroczkami, każdego dnia krok po kroku.
Częstym problemem niepokoju jest stres, np. przed porażką, że coś nie wyjdzie.
Dziś już wiem, że w życiu nie ma czegoś takiego, jak porażka, czy że coś co nie wychodzi. Mimo że nie mogę komuś pomóc lub sprawić, żeby wszystko było idealne, to zawsze mogę być dobra.
Mogę być dobra dla danej chwili , dla życia, dla wszystkich dźwięków, częstotliwości, które do mnie dochodzą.
Mogę być dobra dla wszystkich uczuć, emocji, które płyną przez moje ciało. Zaś gdy ten stan będę stale pielęgnować, wówczas dopiero otworzę drzwi do swojego serca. Pogodzę się z tym co w nim mieszka, a gdy się pogodzę to odnajdę spokój i wypielęgnuję cierpliwość. Tak jak ten mały koala, który w spokoju z ogromną cierpliwością trawi spożyte liście eukaliptusa.
Spokój to piękny bezruch, bo nie walczę ze światem – koala też nie walczy z toksynami ukrytymi w liściach, tylko cierpliwie, pomalutku pobiera substancje odżywcze w nich skryte i wydala toksyny.
Jeśli trwam w spokoju, to zatrzymuję się i jestem uważnym obserwatorem, obserwuję, a dzięki temu więcej jestem w stanie dostrzec I mieć szersze spojrzenie na dane zdarzenie, myśl czy emocję.
Zarówno szczęście i spokój płyną z naszego wnętrza. Zaś bramą do wewnętrznego spokoju, uważności I samoświadomości jest CISZA, ale o niej następnym razem.
Małgorzata Mazurek, bajkopisarka FLORA